Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
450
BLOG

Król Artur: legenda miecza. Recenzja filmu doskonałego inaczej

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
Niżej o filmie; tu wyżej piosenka własna o Arturze i Ginewrze:http://kaleson987.wrzuta.pl/audio/9HoOyPQnfOm/jacek_kowalski_-_lancelot_i_ginewra
- - - - - - -

Parę dni temu byliśmy rodzinnie na owej produkcji Guya Ritchiego w składzie młodzieniec lat osiem plus starsza reszta. Najmłodszy zna rycerzy okrągłego stołu, więc oczekiwaliśmy choćby rozpoznania tematu. Nie łudziłem się wprawdzie co do tego, że zobaczę to, co chciałbym, ale że choćby obejdzie się bez scen. I obeszło, film w filmie przynajmniej, bo kino przywitało bonusem w postaci reklamy prezerwatyw ze sceną pseudoporno (zgłosiłem zażalenie).

Poza tym doskonała reżyseria, doskonałe zdjęcia. Trzyma w napięciu, zapiera dech w piersiach. Zdobycze filmowych „Władców pierścieni” wykorzystane nad poziom, ze scenografią podobną, ale o półpiętro lepszą: wizje wyolbrzymiałych późnoantycznych miast zasiedlonych przez barbarzyńskie ludy; fascynujące pseudo-odtworzenia bizantyjskich sal audiencyjnych w skrzyżowaniu z raweńskim San Vitale i fantazją scenografa; do tego nieco późnego średniowiecza i pomysłów niezależnych z kilkoma elementami (pozytywnej) sztampy. Piękne kobiety, twardzi faceci, sprawność narracji.


Zarazem pełnia odepchnięcia, bo dialogi jak z gangsterskiego filmu, atmosfera jak ze slamsowatych dzienic Nowego Jorku, wszędzie brud, ześwinienie, magia i diabeł, którego obecność Artur namacalnie odczuwa i deklaruje, poza tym zero Boga, zero chrześcijaństwa, zero sacrum nawet podczas koronacji; Artur wychowuje się w burdelu, główni rycerze Okrągłego Stołu to brudne typki (tudzież Afroamerykanie - czy po to, żeby było politpoprawnie?).

Ale
nie brak wzruszenia i podziwu dla dzieła skonstruowanego jak monstrualny, precyzyjny zegarek. Brak czegoś, co określiłbym jako jakakolwiek pozytywna podstawa arturiańskiego świata. Mimo to najmłodszy z nas rozpoznał tych arturiańskich bohaterów (wyłącznie po imionach) i dzięki temu się nie znudził. Owszem, wiem, świat reżysera nie musi powielać mojego świata, ani świata średniowiecznej literatury; reżyser buduje świat swój i ma do tego prawo. Tylko że mnie akurat ten jego świat jest niepotrzebny. Po co mi on? Może jednak: żeby dowiedzieć się, dokąd zmierzać nie mam zamiaru.





Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura