Oto mamy czegośmy "chcieli" (nieświadomie...) wchodząc do Unii. Propozycja Polski bez armii, bez własnego rządu, z narzucanymi imigrantami w dowolnej ilości (dowolnej, bo określanej nie przez nas), zewnętrznie dyrygowaną edykacją... i z panią de Tuńczyk w parze z Biedroniem jako gubernatorami Nadwiślańskiej Prowincji UE.
Wyborcza na razie milczy. Zapewne czeka na prikaz Sorosa - lub sami zachodzą w głowę, " czy już o tym piszemy, czy nie", "jak przygotować Polaków na historyczną konieczność utraty suwerenności/niepodległości"...
Czekamy, prosimy, no?
Skądinąd jest to zapewne europolityka "drzwiami wtwarz", czyli że chcą nas postracszyć, żeby zabrać nie tak wiele, jak zapowiadają teraz. Ale to i tak straszne.
Całe szczęście, że rządzi PiS. To znaczy - mam nadzieję, że całe szczęście, i że się nie ugnie. Bo te - bardzo przepraszam - eurognidy )wzbacyz proszę) mają odpowiednie instrumenty nacisku (Choćby dać do wyboru: albo do superpaństwa, albo oddajemy was Rosji) a znaczną część polityków (delikatnie mówiąc "część", i to polityków każdej maści) podejrzewac należy o brak gręgosłupa.
Nie wiem, czy państwa Europy Wschodniej nie powinny w tej chiwli zaproponować własnej wspólnoty.
Ale najbardziej mnie ciekawi, co zacznie teraz pisać GazWybor. No?