| Meble Kowalskich to moje rodzeństwo – ich twórcami byli moi rodzice Bogusława i Czesław; stąd temat i przedbramie publikacji & wystawy – zapraszam na czwartek 29 maja br. do galerii ForForm przy ul. Paderewskiego w Poznaniu, z okazji dni dizajnu | z tej okazji powstała strona www Mebli Kowalskich | i Fanpage Mebli Kowalskich | Poprzednie segmentowe odcinki tegoż bloga – zobacz TU.
Niektórzy mówią, żeby nie przesadzać z wywlekaniem paradoksów socjalistycznej rzeczywistości. Wywleczmy jednak.
Bogusława i Czesław Kowalscy jako zwycięzcy konkursu na projekt mebli do M-4, przeznaczonego do masowej produkcji – teoretycznie dla niemajętnych robotników – otrzymali w roku 1962 nagrodę wysokości 10 tysięcy złotych. Do tego doszła kolejna nagroda przyznana w Warszawie w tymże roku – 4 tysiące złotych. No, doliczmy drobniejsze sumy przyznane za nadzór i rozrysowanie mebli przeznaczonych do produkcji.
Natomiast cena kompletu ich własnych mebli w sklepie miała wynosić 15 tysięcy złotych. Ostatecznie wyniosła grubo ponad 20 tysięcy złotych. Z kolei średnia pensja w budżetówce wynosiła w roku 1961 tylko 1784 złote.
Nagroda nie osiągnęła więc ceny mebli (przeznaczonych teoretycznie dla najuboższych robotników!), ale za to przewyższyła ponad pięciokrotnie wysokość średniej pensji.
Z kolei sumy, za które sprzedawano Meble Kowalskich – to były setki milionów, zapewne zaś ponad miliard złotych rocznie w skali kraju.
Czy to paradoks? W rzeczywistości socjalistycznej nikt nie mógł marzyć o wyższych nagrodach i każdy uznałby sumę 10 tysięcy złotych za faktycznie bardzo dużą i atrakcyjną.
Owszem, gdyby rzecz działa się nie w komunie, ale na „zgniłym Zachodzie”, projektanci zostaliby milionerami, gdyby mogli obcinać choćby minimalne tantiemy od miliardowego utargu. Jednak w socjalistycznej rzeczywistości nie było i nie mogło być mowy o tantiemach. Ale też z drugiej strony na „zgniłym Zachodzie” mało kto zaryzykowałby produkcję milionów mebli według jednego wzoru – tam istniała wolna konkurencja.
Komentarze