Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
1266
BLOG

ks. LEMAŃSKI uważa obrzezanie za hańbiące?

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Polityka Obserwuj notkę 32

 

 


Już wiemy! Ks. Lemański wypowiedział publicznie to, o czym od paru dni szeptano [tu]. A więc, a zatem, a jednak. Twierdzi on, że arcybiskup Hoser zapytał go, czy jest obrzezany.

 

Przykra sprawa. Ale dla księdza Lemańskiego, a nie dla arcybiskupa.

 

Bo owszem, załóżmy, że to prawda. Nie znamy wprawdzie kulis odnośnej rozmowy (no, kto wie, być może, iż ksiądz Lemański zachowuje sobie prawo do dalszych „objawień”, aby kontynuować medialny serial…) – ale niech. No i co?

 

Należałoby się zastanowić. Pytanie arcybiskupa – jeśli takowe się rzeczywiście pojawiło – było może i mało stosowne, jednakowoż padło w okolicznościach prywatnych, nie przeznaczonych do „umedialnienia”. „Umedialnienie” ich jest po pierwsze nieuczciwe. I ono jest obrzydliwe, a nie samo użycie tych słów. Owszem. Ich użycie mogło mieć różny charakter. Przede wszystkim na pewno „męski”, znamionujące ostry ton rozmowy. Po drugie – miało albo sens metaforyczny, albo retoryczny. Zapewne bowiem – to już mój domysł – oznaczało negatywne zdumienie lub wręcz niezadowolenie księdza arcybiskupa sposobem podejmowania przez ks. Lemańskiego dialogu ze starszymi braćmi w wierze. A może dotyczyło uczestnictwa w „lewym” nurcie polskiej publicystyki? Bo wątpliwa, a właściwie wykluczona jest „rasistowska” interpretacja słów księdza arcybiskupa, czyli podejrzenie, że oznajmowały chęć poddania księdza Lemańskiego badaniu anatomicznemu. To wykluczam.

 

A teraz ksiądz Lemański żąda, aby go ksiądz arcybiskup przeprosił. Czy to oznacza, przepraszam, że bycie obrzezanym miałoby piętnować? Nie podejrzewałbym księdza Lemańskiego o takie rozumienie obrzezania. Przecież chyba nie podpisałby się pod zdaniem, że bycie obrzezanym jest haniebne? Przecie bycie obrzezanym oznacza tylko (i aż) ścisłą przynależność do starszych braci w wierze, do Narodu Wybranego. Czy to miałoby być hańbiące? Jak mawiał św. Paweł (też obrzezany), żadną miarą nie.

 

Podejrzewam jednak, że – na przykład – arcybiskup przez odnośne pytanie oznajmiał, że ksiądz Lemański zachowuje się tak, jakby żył pod Starym Testamentem. Czy to coś złego? W przypadku księdza katolickiego to może jednak dziwić. Bo ksiądz katolicki żyje pod Nowym Testamentem, nie pod Starym.

 

No i mnie to też dziwi. A poza tym myślę, że ksiądz Lemański jest naprawdę godny uśmiechu politowania. No nie, nie: byłby godny uśmiechu politowania, gdyby nie fakt, że rozpętał medialną nagonkę z powodu obrzezania. Taka nagonkę. To brzydko.

 

A przecież istotna przyczyna wyskoków księdza Lemańskiego musi tkwić gdzie indziej. On nie przyjmuje do wiadomości tego, że jego wypowiedzi nie godzą się z nauczaniem Kościoła Katolickiego. Tu tkwi klucz do problemu. I nie gdzie indziej.

 

POST SCRIPTUM

Jakby mnie ktoś chciał pociągnąć o to, że nie rozumiem wagi czy okropności „oskarżenia o obrzezanie” to jednak odpowiem: pytania o obrzezanie znam dobrze z opowieści mego Dziadka. Mając przed wojną na pieńku z mniejszością niemiecką zmienił za okupacji nazwisko i „urzędował” poza Wielkopolską – ostatecznie w Warszawie, jako oficer Komendy Głównej AK. A że faktycznie przypominał młodego Kafkę (prapraprapradziadek przechrzta? praprapraprababka na służbie u starozakonnego? nie wiem) oraz dostał fałszywy paszport na nazwisko polskie, ale popularne także wśród warszawskich przechrztów – wiele razy podejrzewano go o żydowskie pochodzenie. Raz doszło nawet do weryfikacji, czy jest obrzezany. Przy okazji dwaj szantażyści, którzy pośród podejrzewających osób się znaleźli, dali głowy z wyroku podziemnego sądu RP.

 

Jak widać, jestem świadom wagi pytania: „czy jest pan obrzezany”. Ale nie ma to znaczenia dla słów, które ponoć  padły podczas rozmowy księdza Lemańskiego z księdzem arcybiskupem. Obrzezanie było bowiem dla obrzezanych niebezpieczne podczas wojny. O tym, powtarzam, od dzieciństwa wiedziałem z opowieści mego Dziadka. Nigdy jednak nie słyszałem od Niego, aby owo oskarżenie traktował jako hańbiące. Obecnie też nie słychać, aby było hańbiące. Przeciwnie, jest znakiem przynależności do Narodu Wybranego, który w tej chwili ma się no, raczej nieźle. Co do reszty, sapienti sat. I nie ma powodu, aby prywatne słowa arcybiskupa publicznie roztrząsać z przyczyny prywatnych żalów żałosnego proboszcza nieszczęsnej Jasienicy. Wstyd, proszę księdza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka