Stawiam z dziećmi świeczkę na grobie powstańca - dawnego znajomego mej Babci. Stawiam świeczkę od dawna. ale po raz pierwszy spotykam nad grobem powstańca - jego potomka. Nie znałem go dotąd. Dogadujemy się co do znajomości naszych dziadków i pradziadków. Potem żegnamy się, a on na pożegnanie mówi ze smutkiem: "i niech pan patrzy - ci tu położyli życie, po to, żeby teraz tacy zdrajcy rządzili Rzecząpospolitą".
To autentyk. Nieodosobniony.
***
Jest po części winą Jarosława Kaczyńskiego - to, że przed rokiem 2010ostre słowa pojawiały się w jego ustach cześciej, niźli powinny były się pojawiać - co osłabiło ich znaczenie po roku 2010.
Kiedy zatem nastąpiła prawdziwa zdrada roku 2010 i potem - użycie tego słowa nie od razu i nie na wszystkich zrobiło wrażenie. To znaczy: nie dotarło, że coś się zmieniło.
Ułatwiło to lemingom ich samooślepienie.
Do dziś zatem niektórzy moi znajomi i krewni myślą tak, jak gadał Michnik w ostatniej rozmowie z Kublikową: że czas zatrze tę retorykę zdrady, bo "Nam" się znudzi. A "Nam" znaczy w ich ustach: "PiSowi". Bo to niby wszystko takie "partyjne", "PiSowskie".
I tu mamy jak na dłoni całe nieporozumienie. W 2010 roku nastąpiła zdrada. Prawdziwa zdrada. I ta zdrada trwa. Postrzeganie tego nie powinno mieć nic wspólnego z udzielaniem poparcia PiSowi. To zupełnie inna kwestia. Mówienie o zdradzie nie jest partyjną retoryką - jest dotykaniem rzeczywistości.
Co do mnie, do PiSu nie należę, co oświadczam na wszelki wypadek. Tak jak znaczna część moich krewnych i znajomych nie należy. Mówimy jednak między sobą o zdradzie. Mówimy na serio o przyszłym trybunale Stanu za zdradę. Nie mówimy natomiast na serio o "odstrzeliwaniu" kogokolwiek ani o podkładaniu bomb. Nie jesteśmy "bomberami". Notujemy zdradę.
Odnotujemy też sobie słowa socjologa, cytowanego przez GazWybor (patrz obrazek). On powinien widzieć i wiedzieć więcej. Może widzi, a może jest socjologicznie ślepy; ale mówi, co mówi. Więc zapamiętajmy.
Ciekawe, co będzie mówił za chwilę.