Duch Święty nad republikańską publiką? | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK |
Duch Święty nad republikańską publiką? | Puy du Fou | lipiec 2012 | fot. JK |
Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
1686
BLOG

REWOLUCJA FRANCUSKA KŁANIA SIĘ NAJŚWIĘTSZEMU SERCU JEZUSA

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Kultura Obserwuj notkę 4

 

Schodząc z gigantycznej trybuny dla widzów nasi przyjaciele usłyszeli, jak troje laickich Fracuzów wymieniało uwagi. Jedno Francuziątko rzekło z niejakim wyrzutem: „ależ to było jak Msza!”, drugie poprawiło: „ale taka piękna Msza!”, trzecie zaś przytaknęło drugiemu: „no właśnie, piękna, piękna!” 

| Tricolore i Sacré-Coeur | 

Jesteśmy w Puy du Fou. To znaczy, byłem tam w zeszłym tygodniu, w miłym towarzystwie paru osób. W Puy du Fou ponad milion Francuzów rocznie (a dziennie, w sezonie, coś tak z siedemnaście tysięcy) – wzrusza się na widok Najświętszego Serca Jezusowego, potem na widok żołnierzy zdążających ku Verdun, wreszcie na odgłos bombardowań drugiej wojny. Na początek zaś radośnie oklaskuje karocę, w której uroczyste entrée odbywa król Franciszek I. Wszystko to w nocy, na naturalnej scenie, która ma kilkaset metrów szerokości i głębokości, obejmuje średniej wielkości jezioro i ruiny zamku spalonego podczas Rewolucji. Na tej scenie w blasku reflektorów pląsa jednorazowo ponad tysiąc osób, znaczna część na pięknych rumakach. Potem zaś, już w dzień, podczas pomniejszych przedstawień ci sami Francuzi podziwiają Joannę d’Arc, muszkieterów i Cyrana de Bergerac kłaniających się kardynałowi Richelieu oraz chrześcijan, którzy odnoszą triumf nad prawdziwymi lwami i lwicami w miejscowym Koloseum (czyli w takim cyrku z kamienia, żelaza i drewna, podobnym do tych, które Rzymianie stawiali niegdyś na terytorium Galii). Wielki, drewniany gród ulega napaści Wikingów, którzy bezczeszczą relikwie świętego, po czym święty ów dokonuje cudu i pojawia się w osobie własnej (prawdziwy deus ex machina), nawracając barbarzyńców; odtąd zamiast łupić, będą wspierać Kościół i króla. 

Powrót monarchii?

| Dziwy natury republikańskiej |

Nie. Publiczność przybywająca do Puy du Fou nie jest ani monarchistyczna, ani nawet prawicowa. Co więcej, jak podejrzewam, już w poprzednim pokoleniu została w większości zdechrystianizowana. Jak to Francuzi. Tym bardziej charakterystyczny wydaje się oddźwięk, budzony przez spektakle. Bo publika akceptuje podawane jej przesłanie, „łykając” z ochotą treść niezwykłych widowisk.

Ich morał jest zawsze chrześcijański, materia, styl i technika francuska, a dźwięk holyłódzki. Taki à la Brejfhart. Może tu tkwi klucz do powodzenia imprezy? Prawicowo-katoliccy organizatorzy twierdzą, iż rzesza widzów przychodzi tu jako publiczność, ale odchodzi jako le peuple français, w znaczeniu: lud / naród francuski, który po dogłębnym wzruszeniu na nowo odkrył swoją tożsamość. Mimo tego, a może właśnie dlatego, że muzykę do spektaklu napisał znany kompozytor z Holyłódu. Wszakże uczynił to dopiero po paru dobrych latach funkcjonowania Puy du Fou jako parku historycznego. Na początku bowiem trudno było przekonać tak zwanych ludzi przyzwoitych i eleganckich, aby zechcieli wziąć udział w obciachowym przedsięwzięciu. Potem dopiero medialny sukces rozproszył odium „obciachowości”.

| Potrójna przysięga Filipa de Villiers |

Zaczęło się zaś bardzo romantycznie, o czym przekonują publikacje pióra „ojca założyciela” Puy du Fou, czyli Filipa de Villiers. Ten artystokrata i polityk o wielkiej kulturze, wiedzy i klasie (niewielu ludzi w Polsce może mieć podobne jak on wyobrażenie o tychże) postanowił niecałe czterdzieści lat temu „spłacić dług” swego dzieciństwa, spędzonego w rodzinnej Wandei. Tej spalonej i zdziesiątkowanej podczas antyrewolucyjnego powstania, w epoce, gdy za Boga i Króla walczyli tu chłopi w prostych (by tak rzec z polska) siermięgach, oznaczeni znakiem Serca Jezusowego. Filip de Villiers myśląc o nich miał usiąść w trawie pośród chwastów i żmij, zasiedlających ruiny owego zamku zburzonego podczas Rewolucji – i postanowił stworzyć widowisko, jakiego jeszcze w Republice nie widziano. 

Napisał więc serdeczny tekst-scenariusz, po czym zgromadził zapalonych ochotników-wolontariuszy i stojąc na beczce, wygłosił przysięgę: że, po pierwsze, nie będzie nigdy pobierał honorariów autorskich; po drugie, że częścią dochodów z przyszłego dzieła wspomagał będzie cele szlachetne; po trzecie, że amerykańska technika nigdy nie znajdzie tu zastosowania. 

Słowa dotrzymał (mimo holyłódzkiej muzyki – którą napisał, przypominam, holyłódzki Anglik, i to starozakonny). Po czterech latach widowisko przyniosło czysty dochód, który poszedł m.in. na podziemną „Solidarność”. Potem czarterowym samolotemFilipsprowadził do Puy du Fou prymasa Glempa i delegację solidarnościowych parlamentarzystów. Potem obejrzeć widowisko przybył Sołżenicyn. A rok temu Holyłód przyznał Puy du Fou główną światową nagrodę w kategorii parków historycznych. 

| Włości rekonstruktorskie |

Filip de Viliers – wielokrotnie wybierany na szefa wandejskiego departamentu (wprowadził znak Serca Jezusowego jako departametalne logo, co wywołało wielki skandal – mimo to logo owo funkcjonuje do dziś) jest ostatnio szacownym eurodeputowanym. Kierownictwo spektaklu przejął oficjalnie jego syn, Nicolas de Villiers; ojciec nadal jednak trzyma rękę na pulsie. Park historyczny ma powierzchnię kilkuset hektarów; obok największej, amfiteatralnej widowni, mieszczącej piętnaście tysięcy osób, są tu sceny (nieco) mniejsze, takie dla kilku tysięcy. Wymienię raz jeszcze: scena rzymska, scena wczesnośredniowieczna, scena „dojrzałośredniowieczna”, scena-teatr z czasów Ruchelieu’go, amfiteatr ptaków, gigantyczny teatr wodny. No i wiele mniejszych scenek, których nie zdążyłem już zobaczyć. Aby ujrzeć wszystko, potrzeba pełnych dwu dni, ja zaś przebywałem tu zaledwie dzień z kawałkiem. 

Wokół każdej ze scen stoi małe „miasteczko” aktorskie, w połowie wolontariackie, w połowie pracownicze. Kaskaderzy i aktorzy uczą tu swoich następców – wymiana pokoleniowa jest z góry przewidziana. Na obrzeżach właściwego „parku” znajdują się małe miasteczka hotelowe dla przyjezdnych, w zróżnicowanej cenie. Domki na palach „z czasów merowińskich” (ceny wyższe, luksus większy), albo „willa rzymska” (ceny przystępniejsze, luksus mniejszy). Tabuny ludzi przybywają spędzić tu wakacyjny łikend. 

| prawe przesłanie w republikańskiej szacie | 

Gospodarze czują w swoim dziele wielki sens, powołanie, przesłanie – takie chrześcijańskie i takie narodowe. Bo mimo, iż cenią sobie wyłącznie monarchiczną przeszłość swojego kraju i są baaaardzo dalecy od gloryfikowania Republiki Francuskiej – to jednak zawsze podkreślają, że tak czy siak Wandea to część Francji. Wielkiej Francji, jakakolwiek by ona poza tym nie była. Dlatego po scenach, w których powiewają chorągwie Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej, pojawiają się w spektaklu sceny z wielkimi trójbarwnymi flagami Republiki Francuskiej. 

Wszak monarchistyczni i katoliccy rekruci z Wandei i Bretanii szczodrze oddawali krew za niewdzięczną wobec nich, republikańską i laicką Ojczyznę. Wysyłano ich notorycznie na pierwszą linię frontu, liczniej, niż rekrutów z innych prowincji. Wciąż żywa była obawa, że Wandejczycy i Bretończycy na tyłach – to element niepewny, grożący białą rewoltą. Więc białej  krwi należało upuszczać, ile się da. 

| Sens udawania i sens życia |

Czy jednak rzeczywiście jest jakiś sens w przenoszeniu się w minione wieki? Czy nie jest to czcza zabawa? Myślę, że jak zwykle: i tak, i nie. Kultura ludzka od pradziejów zajmuje się i żyje uobecnianiem przeszłości, wspominaniem przodków i ich czynów heroicznych. Bawi się nimi, wykorzystując do załatwiania spraw bardzo aktualnych acz przyziemnych, albo z kolei do załatwiania  spraw ponadczasowych i wzniosłych. To się nie wyklucza. 

Nadto życie przeszłością może przybierać rozmaite formy. Inne w Holyłód, inne w teatrze klasycznym, inne w historycznej powieści, inne podczas tak zwanych rekonstrukcji historycznych, a jeszcze inne w Puy du Fou, gdzie treści ideowe i bajkowe spaja kaskaderska, cyrkowa i aktorska wirtuozeria. Spaja na tyle, że część przybyłych tutaj młodych ludzi pisuje do organizatorów listy, w których przyznaje, iż po wizycie w Puy du Fou odnaleźli sens życia. 

Z drugiej strony to właśnie dzięki upartemu uobecnianiu antyrewolucyjnej Wandei (nie tylko w samym widowisku – także dzięki publikacjom naukowym, których widowisko było i jest tubą) – wandejskie ludobójstwo weszło do podręczników szkolnych, do których kiedyś nie miało przystępu. Kiedyś na przykład negowano fakt, że pod Le Mans miała miejsce wielka bitwa rewolucyjno-kontrrewolucyjna. Ostatnio odkryto tam masowe groby żołnierzy Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej  (na ich zbutwiałych kapotach wciąż widniały symbole Serca Jezusowego). Lewicowy mer miasta osobiście zadzwonił wówczas do Filipa de Villiers, aby zapytać: gdzie i jak pochować waszych bohaterów? 

Czterdzieści lat temu coś takiego było nie do pomyślenia. 

Oto miara prawicowego sukcesu w laickiej Francji. Podziwiam, kocham. Wolałbym jednak, aby w Polsce NIE TRZEBA BYŁO takich sukcesów odnosić, acz chciałbym, aby je TAKŻE odnosić MOŻNA BYŁO. Racz sprawić, Panie Boże!

Zobacz galerię zdjęć:

chorągwie z Najświętszym Sercem Pana  Jezusa na republikańskim horyzoncie | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK |
chorągwie z Najświętszym Sercem Pana  Jezusa na republikańskim horyzoncie | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | Wandejskie kamienne krzyże rzucone w niebo nad Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | ruiny zamku, od których się zaczęło | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | la Motte oczekuje napadu Wikingów | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | lew żąda chrześcijanina na śniadanie | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | śpiąca księżniczka lata z ptakami | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | kardynał Richelieu i jego teatr | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | merowińskie domki na palach czyli hoteliki gościnne dobrej klasy | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK | Muszkieterowie na zbudowanym na nowo Place Royale | Puy du Fou | lipiec 2012  | fot. JK |

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura