tekst o którym mowa na www.pch24.pl
tekst o którym mowa na www.pch24.pl
Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
931
BLOG

KACZMARSKIEGO SŁUCHA PIS? to „PRAĆ PO PISowskich MORDACH”!!!

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Kultura Obserwuj notkę 6

 

|NO NIC, JENO PRAĆ!|

 Napisano na fejsbuku o mym tekście, a znajomi donieśli; cytuję co napisano:

 

Kolejny przykład katoprawicowej agitki manipulującej osobą Kaczmara. No nic, jeno prać po tych PiSowskich mordach, ... mać. Niczego, kurwa, nie uszanują. Spece od nekrofilli politycznej przekręcą wszystko - byle by wcisnąć bzdety ciemnemu ludowi.

 

XXX 

Moja wiekowa Mama nie wchodzi do internetu, więc tylko przez telefon usłyszała ode mnie, że podczas wrocławskiej imprezy „Artyści o Smoleńsku” pewna dziewczyna zaśpiewała „Zbroję”. Pomijam już, że ta dziewczyna zaśpiewała pięknie i właściwie, mym zdaniem. Nie wydzierała się, jak niektórzy – co to myślą, że tylko, jak się wydrą nie wiadomo jak, to będzie, jak trzeba, bo to będzie „tak, jak Kaczmarski”. Owszem, tak można i czasem trzeba, ale bynajmniej nie zawsze. A „Zbroja” w jej wykonaniu zabrzmiawszy na koniec imprezy – wybrzmiała niezwykle. Dreszcz szedł po plecach.

 

Usłyszawszy o tym ode mnie, Mama powiedziała od razu: „nic dziwnego, bo Kaczmarski nie zdawał sobie sprawy z tego, że prorokował. Inaczej myślał, inaczej śpiewał”.

 

Mama bardzo lubi„Zbroję”. Mało powiedziane: ilekroć słyszy„Zbroję”, wzrusza się. I lubiła, i lubi, i ceniła, i ceni Kaczmarskiego. Bywała na jego koncertach. Aczkolwiek zupełnie, zupełnie, zupełnie nie podzielała jego poglądów ujawnionych w ostatniej dekadzie jego żywota.  

 

|TALIBOWIE OBWIESILI SIĘ |

 Napisano na fejsbuku o moim tekście, a znajomi donieśli; cytuję co napisano:

 

…a najlepsze, że znajomi talibowie obwiesili się linkami do tego gówna jak choinki... Wszystko, kurwa, łykną. Ale cóż – jednostka chorobowa zwana "Zespołem Macierewicza"...

 

XXX

Mama nie czytała mojego tekstu w internecie. Dlatego Jej głos, wyrażony sam z siebie,  był dla mnie – obok innych głosów – ważnym potwierdzeniem tezy w moim tekście zawartej.

 

Żeby jednak było jasne, w tym tekście bynajmniej nie twierdziłem, że Kaczmarski był prawicowcem… Ani że wszyscy, albo że większość Jego czcicieli to prawicowcy. Wręcz przeciwnie! Twierdziłem tylko – że jego twórczość była zawsze, a teraz jakby jeszcze bardziej dla Prawicy (w znaczeniu obecnym polskim) ważna i prorocka, że jest pośród Prawicy niezwykle popularna i żywa, słuchana, śpiewana, naśladowana. To fakt, a nie interpretacja.

 

Przypomnę. „Prawica” nigdy się od Jacka Kaczmarskiego nie odwróciła, mimo kolosalnej różnicy poglądów. Jacek Kaczmarski miał nawet takich bliskich sobie prawicowych fanów (w tym wydawców), których, bywało, dość radykalnie „kopał” towarzysko i moralnie szturchał etc., a oni go i tak kochali. I mimo wszystko z wzajemnością, choć Mistrza najwyraźniej uwierało ich istnienie.

 

Tak było. Rozumiem, że może to wszystko bulwersować, ale jeśli sprawa jest faktem – to jest faktem. Powtarzam, nie chodzi o interpretację, z którą można się zgadzać lub nie – chodzi o fakty. Można protestować – ale po co? ale przeciwko czemu? Czy może po to, żeby powstało prawo, które zabroniprawicy, albo dajmy na to ciemnemu  ludowi  smoleńskiemu  słuchać  i  śpiewać Kaczmarskiego? Nie rozumiem. To znaczy rozumiem zacietrzewienie lewactwa, ale nie akceptuję takiego myślenia, bo uważam je za… no (a ostrzegała mnie tu na Salonie zacna Pani Leonarda Bukowska, że jak napiszę o Kaczmarskim jako o bardzie prawicy, to „[…] zleci się sfora i będzie wrzeszczeć, że Pan zawłaszcza (co – nie wiem […])”.

 

|ŁĄCZENIE ABSOLUTNIE PARSZYWE |

 Napisano na fejsbuku o moim tekście, a znajomi donieśli; cytuję co napisano:

 

Dla mnie […] łączenie wykonania Jackowego z cyrkiem spod Pałacu sugerujące więź z krzykaczami na temat "smoleńskiego zamachu". […] łączenie i wykorzystywanie Jacka w związku z podpałacową histerią dzikiego tłumu sterowaną przez grono cynicznych cwaniaków – jest absolutnie parszywe.

 

XXX

Mój tekst jeszcze przed wrocławską imprezą zawisł na PCH24, a bezpośrednim impulsem do jego napisania było – rzeczywiście - „puszczenie” nagrania „Pieśni konfederatów” śpiewanej przez Mistrza Kaczmarskiego, pod Pałacem Prezydenckim w dniu 10 kwietnia 2012. Mistrz nigdy by pewnie tego Kaczyńskim nie zaśpiewał – sądząc po ostatnich latach Jego życia, po Jego poglądach, wypowiadanych głośno i otwarcie. Tak. Ale też pamiętajmy, że organizatorzy nie zawłaszczyli sobie twórczości Jacka. Nie puścili z megafonów pieśni Kaczmarskiego – tylko „Pieśń konfederatów”. Mało kto wiedział, że to wykonanie Mistrza. Organizatorom nie chodziło o osobę – raczej o repertuar, i to nie repertuar dla Mistrza typowy, raczej właśnie dość dlań egzotyczny, wyjątkowy.

 

I właśnie dlatego wydarzenie to było dla mnie symboliczne. Jacek Kaczmarski znalazł się pod Pałacem – niejako mimochodem i mimowiednie.

 

Że co? Że za dużo widzę symboli? Zbieżność faktów wolno dostrzegać, wolno je komentować. Są dla niektórych  znakami czasu, dla innych innymi Znakami, dla jeszcze innych - niczym.

 

Ale niedobrze jest przeczyć faktom. Napisano na fejsbuku, że parszywe jest sugerowanie więziKaczmarskiego zludem smoleńskimspod Pałacu. Przypomnę, ze na inkryminowanym nagraniu brzmiał nie tylko głos Mistrza. Śpiewała z nim też publiczność i wyżej podpisany. Był to rok 1994 i początek 1995 (odbyły sie trzy edycje tego koncertu). Obecnie znaczna część tamtej publiczności to właśnie „lud smoleński” i podpałacowy (i to w swoim wydaniu uniwersyteckim & m.in. profesorskim, wiem, bo wiem, kto uczestniczył w tych koncertach). Oczywiście mowa o części publiki, jako że również i obecny „antysmoleński” lud, to jest (=sekta pancernej brzozy)  w koncertach uczestniczył.

 

Dlaczego więc dawna publiczność nie może identyfikować się z tamtym wykonaniem i dzisiejszym odtworzeniem? Jest jakiś powód? Dlaczego byłoby to „absolutnie parszywe”?

 

Bo, czy lud  smoleński  ma się wypierać podziwu dla twórczości Mistrza? Na zdrowy rozum nie. Wszak po pierwsze, kto co lubi, to lubi, de gustibus, etc; a po drugie - są powody identyfikacji. Kto jak kto, ale wielbiciele Kaczmarskiego powinni widzieć, że strofy „Zbroi” pasują (no, mogą pasować, niech będzie!) dokładnie do tego, co się uważa i sądzi na prawicy w sytuacji obecnej… Dlaczego więc sugerowanie więzi łączącej tych ludzi spod Pałacu z Jackiem Kaczmarskim jest   absolutnie   parszywe ? Skąd owa absolutność parszywości? Może mi ktoś wytłumaczyć?

 

Bo co do mnie, to chyba dokładnie wytłumaczyłem, na czym owa więź Prawicy z Kaczmarskim polega, a na czym – nie polega: że to więź z twórczością a nie z poglądami twórcy.

 

Starczy?

 

|GOŚC ODLECIAŁ, P […] FARMAZONY |

 Napisano na fejsbuku o moim tekście, a znajomi donieśli; cytuję co napisano:

 

[…]

- Kowalski załamuje mnie takim kategorycznymi wyrokami, miałem go za inteligentnego faceta. […]

[…]

- Pozostaje nam się pięknie różnić.

[…]

- Nie przesadzaj […]Tekst jest wewnętrznie spójny. Też nie podzielam poglądów JK, ale nie odmówię mu uczciwości.
[…]

- A co ma „wewnętrzna spójność” do tego o czym piszę? ;) Mam wrażenie, że się nie rozumiemy. Nigdzie nie posądzam Kowala o nieuczciwość. Gość po prostu odleciał i pierdoli farmazony. Choćby nawet „wewnętrznie spójne” farmazonami być nie przestają.

 

XXX

To mimo wszystko pocieszające, że oprócz bluzgów słyszy się od potencjalnego leminga (a nawet od dwóch), że jest się (w tekście swoim) wewnętrznie spójnym. Dziękuję. Naprawdę. I że nie jest się (w tekście swoim) nieuczciwym. Ale jeśli tak – to czego dotyczą owe farmazony ?  Generalnie rzecz biorąc, farmazon to dawnej w mowie ludu polskiego mason (od francuskiego franc-maçon), a farmazony to „masońskie brednie” lub w wersji szerszej „takie inteligenckie gadanie” etc. Zostałem więc nieźle zaszczycony. Tylko pytam ja sam siebie – na czym polega farmazonowatość mego tekstu o prorockości Kaczmarskiego, skoro jest on jednak „wewnętrznie spójny” i bodaj „uczciwy”?

 

Farmazonowatość mego tekstu – zgaduję i odpowiadam od razu – polega chyba na tym, że śmiałem wskazać na zjawisko oczywiste a niewygodne. Panie i Panowie lewacy chcieliby po prostu mieć Jacka Kaczmarskiego tylko dla siebie. Ale przecież mają go w znacznej części dla siebie – przez jego poglądy. Niestety jednak, jak rzekł inny Mistrz – Franciszek Villon, w przekładzie Boya – o własnych wierszach, które jego czytelnicy raczyli nazywać i używać inaczej, niźli chciał On, autor:

 

Ha, nie iest człeka prawem świętem,

By władał nad własnością swoią!

 

Bo twórca przestaje być absolutnym właścicielem swojej twórczości, odkąd ją upubliczni (nawet jeśli trzyma w ręce prawa autorskie). A fani opcji X muszą pogodzić się z tym, że nie są jedynymi fanami. Rzeczywistość płata takie figle, trudno.

 

A w ogóle rzeczywiście pozostaje nam jednak PIĘKNIE się różnić. Zwłaszcza w stosunku do spuścizny Jacka Kaczmarskiego.  

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura